środa, 29 stycznia 2014

29.01.2014

Kto by pomyślał, jak łatwo i szybko nazywa się pewne miejsca domem.
Dziś wracam do domu o 18:00, będę w domu za 10 minut.
Nic z tego przecież to nie jest mój dom, tak właściwie. Dom jest gdzieś jeden, a reszta to miejsca tymczasowego pobytu.
Mogę poraz kolejny zameldować się w Chorwacji, co ciekawe, spędziłam tutaj 4,5 miesiąca w roku, więc już jestem prawie tutejsza.
Niezykłe jest to jak dobrze się pamięta słyszany obcy język. Nie mam problemów, żeby się porozumieć na podstawowym poziomie, zrobię zakupy, kupię kartę do telefonu, zapytam o drogę i przeprosze.

Zagrzeb tym razem przywitał mnie wizją godzinnego oczekwiania na taksówkę, musiałam korzystać z usług innego przewoźnika, było dość dużo śniegu i kilka stopni poniżej zera, chociaż mogłabym przyznać, że -4 jest cieplejsze niż dobre, polskie -4.

Tym razem zostaje miesiąc, czas leci jak oszalały i boję się, że nie zdąże zrobić wszytskiego co zaplanowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz