Dziś przedstawiam Wam mojego nowego nowego współlokatora.
Mój chorwacki rowerek jedzie jutro ze mną do pracy.
wtorek, 28 maja 2013
poniedziałek, 27 maja 2013
Chorwackie choróbsko
Pogoda nam strasznie kaprysi, mamy ze trzy lokalne burze z grzmotami jakby waliło się niebo na głowę. Troszkę deszczu i później chwila Słońca. Najgorsze jest jednak to, że strasznie nam spadła temperatura.
Przez to złapałam jakieś małe choróbsko i jestem troszkę osłabiona, zatem cały weekend spędziłam w czerwonych skarpetkach w mieszkaniu.
Oglądnęłam mecz, kilka filmów na MGM, poczytałam troszkę o wdrażaniu ECTSów, wysłałam kilka maili i przegadałam kilkanaście godzin na Skypie.
Nie wiem czemu dziś jestem taka zmęczona :)
Na spotkaniu z jedną z firm dostaliśmy lokalny przysmak travarice, tzn alkohol wysokoprocentowy z trawą morską w naczyniach w kształcie żarówki, więc niezła zagrywka marketingowa.
Przez to złapałam jakieś małe choróbsko i jestem troszkę osłabiona, zatem cały weekend spędziłam w czerwonych skarpetkach w mieszkaniu.
Oglądnęłam mecz, kilka filmów na MGM, poczytałam troszkę o wdrażaniu ECTSów, wysłałam kilka maili i przegadałam kilkanaście godzin na Skypie.
Nie wiem czemu dziś jestem taka zmęczona :)
Na spotkaniu z jedną z firm dostaliśmy lokalny przysmak travarice, tzn alkohol wysokoprocentowy z trawą morską w naczyniach w kształcie żarówki, więc niezła zagrywka marketingowa.
piątek, 24 maja 2013
Rab
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dni przepływają mi przez palce.
Nawet nie wiem kiedy a zrobił się piątek wieczór, a ze względu na to, że wyszłam z pracy o 20, a pogoda dziś kaprysi i grymasi, leniuchuje na całego. Chociaż właściwie nie mam na nic innego siły.
Planujemy małą wycieczkę w niedzielę, ale nie wiem co z tego wyniknie ze względu na pogodowe zmienne nastroje.
Co dziennie dzieję się tyle rzeczy, że aż ciężko to wszystko ogarnąć. Ograniczyłam troszkę spacery po mieście i muszę jak najszybciej do tego wrócić. Tym bardziej, że zaczął się czas wzmożonych koncertów i imprez
Piję dużo miodówki i Karlovacko, piekę w piekarniku i sprzątam. Po całym dniu pracy chyba najlepiej odpoczywam przy zmywaniu naczyń.
Praca za to jest chyba najlepsza na świecie, co dziennie nowe wyznania, nowe pytania i dość duża dynamika, o nudzie czy powtarzalnych czynnościach nie ma mowy.
Oprócz tego nie mogę nic złego powiedzieć o Chorwacji i Chorwatach. Oczywiście każdy ma swoje większe lub mniejsze problemy, ale tutaj przy kubku kawy w jednej z osiedlowych kawiarni wszystko staje się jakieś prostsze, a ludzie żyją na zewnątrz.
Ostatnio okryłam też grę w duże kamienne kulę przy której zbiera się raczej starszyzna okolicy i stara się uderzyć, na specjalnie wytyczonym torze kulą w inną kulę. Starszyzna to prawdziwi Jugosłowianie z wąsem i ciemną karnacją.
Inną ciekawą sprawą są wybiegu dla psów i to nie byle jakich, bo wszystkie rasowe i wzorcowe. Niestety w najbliższym sąsiedztwie nie ma żadnego jamnika.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, żeby potwierdzić, że żyje i mam się dobrze.
Wyjechaliśmy z wietrznego Zagrzebia około 20 stopni na wyspę Rab, więc miałam okazję przepłynąć promem, gdzie było ponad 27 stopni.
Obeszliśmy miasteczko, a później wjechaliśmy na punkt widokowy 408 m n.p.m i stąd widać wspaniałą panoramę na wyspy i kontynent.
Nawet nie wiem kiedy a zrobił się piątek wieczór, a ze względu na to, że wyszłam z pracy o 20, a pogoda dziś kaprysi i grymasi, leniuchuje na całego. Chociaż właściwie nie mam na nic innego siły.
Planujemy małą wycieczkę w niedzielę, ale nie wiem co z tego wyniknie ze względu na pogodowe zmienne nastroje.
Co dziennie dzieję się tyle rzeczy, że aż ciężko to wszystko ogarnąć. Ograniczyłam troszkę spacery po mieście i muszę jak najszybciej do tego wrócić. Tym bardziej, że zaczął się czas wzmożonych koncertów i imprez
Piję dużo miodówki i Karlovacko, piekę w piekarniku i sprzątam. Po całym dniu pracy chyba najlepiej odpoczywam przy zmywaniu naczyń.
Praca za to jest chyba najlepsza na świecie, co dziennie nowe wyznania, nowe pytania i dość duża dynamika, o nudzie czy powtarzalnych czynnościach nie ma mowy.
Oprócz tego nie mogę nic złego powiedzieć o Chorwacji i Chorwatach. Oczywiście każdy ma swoje większe lub mniejsze problemy, ale tutaj przy kubku kawy w jednej z osiedlowych kawiarni wszystko staje się jakieś prostsze, a ludzie żyją na zewnątrz.
Ostatnio okryłam też grę w duże kamienne kulę przy której zbiera się raczej starszyzna okolicy i stara się uderzyć, na specjalnie wytyczonym torze kulą w inną kulę. Starszyzna to prawdziwi Jugosłowianie z wąsem i ciemną karnacją.
Inną ciekawą sprawą są wybiegu dla psów i to nie byle jakich, bo wszystkie rasowe i wzorcowe. Niestety w najbliższym sąsiedztwie nie ma żadnego jamnika.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, żeby potwierdzić, że żyje i mam się dobrze.
Wyjechaliśmy z wietrznego Zagrzebia około 20 stopni na wyspę Rab, więc miałam okazję przepłynąć promem, gdzie było ponad 27 stopni.
Obeszliśmy miasteczko, a później wjechaliśmy na punkt widokowy 408 m n.p.m i stąd widać wspaniałą panoramę na wyspy i kontynent.
poniedziałek, 13 maja 2013
Weekendowo
Weekend minął bardzo szybko. Wydaje mi się, że coraz bardziej przyśpiesza czas, a w szczególności skracają się wolne dni. Chociaż tutaj tak właściwie nie mamy wolnych dni. Pracujemy razem i symulujemy życie razem, więc spotykamy się na wielu płaszczyznach prywatnych i zawodowych.
Staram się, żeby w moim przypadku oba obszary nie kolidowały ze sobą. Poza tym lubię i mogę spędzać trochę czasu w samotności, tym bardziej, że w ciągu dnia jestem bombardowana ludźmi i sprawami do załatwienia.
Z tego powodu, że cała Polska ekipa w sobotę pracowała, ja postanowiłam zrealizować swój muzealny plan.
Muzeum Techniki było otwarte od 9 - 13, więc musiałam się zerwać niemalże o świcie, co nie jest trudnością ze względu na mojego świergolącego przyjaciela, który chyba wybrał sobie mój balkon na poranne amory.
Swoją siedzibę ma tutaj duża chorwacka firma energetyczna KONCAR, zatem ta część ekspozycji jest bogato rozwinięta.
Jest również pokój Tesli i organizowane są tam pokazy dla młodzieży.
Lało jak z cebra więc przeszłam się pieszo do centrum i tam trafiłam do Muzeum Historii Naturalnej z kamieniami, meteorytami, martwymi zwierzętami w formalinie i owadami. Dodatkowo uruchomiona była wystawa żywych jadowitych węży, z którymi się bardzo polubiłam, do tego stopnia, że ludzie prosili, żeby stawała przy szybie terrarium, a one podpełzały i przyglądały się mojej jaskrawej chuście.
Później poszłam zobaczyć obrazy Picassa, przyjechały tutaj na dwa miesiące, ale nie było jamnika, przez co byłam trochę zawiedziona. Na zdjęciach był jedynie kot i hart.
Przestało padać, więc przysiadłam na obiedzie i zadzwonił jeden z współpracowników, że wybierają się na kręgle.
Zawsze jest to super frajda, więc bawiliśmy się całkiem dobrze. Później wpadliśmy do Jazz Cafe, gdzie piłam chyba najlepszą Medice jak do tej pory i dalej do jednego klubu Jabuka, gdzie wyskakałam się na całego przy rockowej muzyce z Depeche Mode i latach 80.
W niedziele za to musiałam obejrzeć zaległe odcinki Gry o tron, ale pogoda nie zachęcała do dalszych aktywności.
Staram się, żeby w moim przypadku oba obszary nie kolidowały ze sobą. Poza tym lubię i mogę spędzać trochę czasu w samotności, tym bardziej, że w ciągu dnia jestem bombardowana ludźmi i sprawami do załatwienia.
Z tego powodu, że cała Polska ekipa w sobotę pracowała, ja postanowiłam zrealizować swój muzealny plan.
Muzeum Techniki było otwarte od 9 - 13, więc musiałam się zerwać niemalże o świcie, co nie jest trudnością ze względu na mojego świergolącego przyjaciela, który chyba wybrał sobie mój balkon na poranne amory.
Swoją siedzibę ma tutaj duża chorwacka firma energetyczna KONCAR, zatem ta część ekspozycji jest bogato rozwinięta.
Jest również pokój Tesli i organizowane są tam pokazy dla młodzieży.
Lało jak z cebra więc przeszłam się pieszo do centrum i tam trafiłam do Muzeum Historii Naturalnej z kamieniami, meteorytami, martwymi zwierzętami w formalinie i owadami. Dodatkowo uruchomiona była wystawa żywych jadowitych węży, z którymi się bardzo polubiłam, do tego stopnia, że ludzie prosili, żeby stawała przy szybie terrarium, a one podpełzały i przyglądały się mojej jaskrawej chuście.
Później poszłam zobaczyć obrazy Picassa, przyjechały tutaj na dwa miesiące, ale nie było jamnika, przez co byłam trochę zawiedziona. Na zdjęciach był jedynie kot i hart.
Przestało padać, więc przysiadłam na obiedzie i zadzwonił jeden z współpracowników, że wybierają się na kręgle.
Zawsze jest to super frajda, więc bawiliśmy się całkiem dobrze. Później wpadliśmy do Jazz Cafe, gdzie piłam chyba najlepszą Medice jak do tej pory i dalej do jednego klubu Jabuka, gdzie wyskakałam się na całego przy rockowej muzyce z Depeche Mode i latach 80.
W niedziele za to musiałam obejrzeć zaległe odcinki Gry o tron, ale pogoda nie zachęcała do dalszych aktywności.
piątek, 10 maja 2013
W eterze
Po długiej nieobecności i ciężkich walkach udało mi się w końcu, założyć internet więc wracam w eter.
Pracy mam bardzo dużo, nie spodziewałam się, że aż tak będą mnie tu męczyć, ale dajemy sobie z Mihovilem radę pierwszorzędnie.
Długi weekend majowy spędziłam na zwiedzaniu wybrzeża, zjechaliśmy Zadar, Trogir i Split, jak się okazało byliśmy całkiem niedaleko najpiękniejszych plaż Chorwacji w rejonie miejscowości Makarska, dlatego następnym razem trzeba obrać kurs na tamte rejony.
Tutaj mój nowy przyjaciel ćmolot i stary przyjaciel Balusiek w Splicie. Marta w Trogirze, jedną nogą w morzu i Marta na jeziorach Plitvickich, próbuje utrzymać Balusiaka.
Poza tym słucham teraz non stop Depeche Mode po tym jak był ich weekend na VH1 i leciały wszystkie hiciory. Poza tym niebawem koncert, więc muszę odświeżyć sobie dyskografię.
Na jutro zapowiadają deszcz, więc Muzeum Techniki jak najbardziej aktualne.
Pracy mam bardzo dużo, nie spodziewałam się, że aż tak będą mnie tu męczyć, ale dajemy sobie z Mihovilem radę pierwszorzędnie.
Długi weekend majowy spędziłam na zwiedzaniu wybrzeża, zjechaliśmy Zadar, Trogir i Split, jak się okazało byliśmy całkiem niedaleko najpiękniejszych plaż Chorwacji w rejonie miejscowości Makarska, dlatego następnym razem trzeba obrać kurs na tamte rejony.
Tutaj mój nowy przyjaciel ćmolot i stary przyjaciel Balusiek w Splicie. Marta w Trogirze, jedną nogą w morzu i Marta na jeziorach Plitvickich, próbuje utrzymać Balusiaka.
Na jutro zapowiadają deszcz, więc Muzeum Techniki jak najbardziej aktualne.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


