Pogoda nam strasznie kaprysi, mamy ze trzy lokalne burze z grzmotami jakby waliło się niebo na głowę. Troszkę deszczu i później chwila Słońca. Najgorsze jest jednak to, że strasznie nam spadła temperatura.
Przez to złapałam jakieś małe choróbsko i jestem troszkę osłabiona, zatem cały weekend spędziłam w czerwonych skarpetkach w mieszkaniu.
Oglądnęłam mecz, kilka filmów na MGM, poczytałam troszkę o wdrażaniu ECTSów, wysłałam kilka maili i przegadałam kilkanaście godzin na Skypie.
Nie wiem czemu dziś jestem taka zmęczona :)
Na spotkaniu z jedną z firm dostaliśmy lokalny przysmak travarice, tzn alkohol wysokoprocentowy z trawą morską w naczyniach w kształcie żarówki, więc niezła zagrywka marketingowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz