Wypadłam z obiegu, a chyba sobie postawie leżankę w pracy i nie będę z niej wychodzić.
Pogoda paskudka, znowu deszcze i zimne wiatry, więc nie sprzyja to również aktywności mojej.
We wtorek Chorwacji mieli święto narodowe więc większość miała długi weekend, a nawet długi tydzień.
Dni mijają bardzo szybko, w najbliższy weekend nad jeziorem będą organizowane trzy dni fajerwerków i to jest chyba najlepsza wiadomość dla mnie, bo wybieram się porobić kilka fotek.
Jest to w ogole wielki festiwal i małe zawody na najlepiej przygotowany pokaz, będzie zatem dużo ludzi i dużo atrakcji.
środa, 26 czerwca 2013
wtorek, 18 czerwca 2013
18.06.2013
Samotności masz Ci los.
I wiadome jest, że niczego nie ukryje. Vlado dziś zauważył, że jestem taka smutna i nie ta sama, która z Zagrzebia wyjechała, miał racje całkowitą, bo przecież obcięłam włosy.
Piotrek na to powiedział, że musi być mi gorąco od wewnątrz w sensie, że zjadają mnie myśli, chociaż przez tą klimatyzację stopy miałam całkiem zimniutkie.
Nie wiem już sama, czy myślę o watahach wilków czy o biedronkach, które zawsze są rodzaju żeńskiego.
Jedno jest pewne wczoraj wracałam do mieszkania rowerem, po wypiciu piwa, co okazało się być sprawą kontrowersyjną.
Ja, tutaj mimo usilnych starań kontrowersji nie widzę, bo po dwóch piwach można legalnie wsiąść za koło, a moja rowerowa motoryka jest znacznie obniżona w porównaniu z autem. Mniejsza z tym na głównej ulicy w Zagrzebiu spadł mi kapelusz i poturlał się gdzieś między samochodami. Turlał się turlał i wyglądał najsamotniej na świecie chyba ten mój kapelusz.
Nic to jednak jakiś młodzian ruszył mi z pomocą, temperatura chyba nie schodzi poniżej 30 stopni, nawet nocą, ale nie włączałam jeszcze klimatyzacji, wolę jak jest ciepło, a dość wymarzę w pracy.
Dni ciągną się wyjątkowo leniwie, mam nawet czas, żeby umieszczać codziennie posty. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić chociaż na godzinkę do lektury Garbusa, bo losy Porsche całkowicie mnie wciągnęły.
poniedziałek, 17 czerwca 2013
17.06.2013
I tak jak to bywa zazwyczaj dziś nie zrobiłam nic, co miałam teoretycznie zaplanowane.
Mój rowerek za to stał się szczęśliwym posiadaczem trąbeczki dzwoniącej żółwika, co jest prezentem od mojego pokoju więc wszytsko okej strasznie się cieszę, że mam tutaj taką wesołą ekpię.
Temperatura osiągnęła dziś 36 stopni i jest paląco, pali się niebo nad górą i nie ma czym oddychać, w końcu mamy tą Chorwację, o której mowa. Szkoda, że mój balkon jest oświetlony jedynie od wschodu więc opcja wylegiwania się z książką chyba nie wchodzi w grę.
Dziś zamówiłam sobie nijoki z wołowiną na obiad, dobrze, że działa u nas klimatyzacja inaczej ciężko byłoby cokolwiek zjeść, chyba najwyższa pora przerzucić się na owoce.
niedziela, 16 czerwca 2013
16.06.2013
Zagrzeb dziś jest wyjątkowo piękny.
Temperatura osiągnęła 32 stopnie, ale upał za bardzo mi dziś nie doskwierał, zapewne to zasługa krótszej fryzury, bo przecież 70% ciepła promieniuje przez głowę, oczywiście uśmiecham się lekko pod nosem pisząc dokładny opis mojej sytuacji.
Z księżyca został tylko paznokieć, a światła migoczą na górze jak małe robaczki, których pewnie nigdy w życiu nie widziałam, ale tak sobie je właśnie wyobrażam.
Jest zadziwiająco cicho, mimo, że to środek miasta. Słyszę szczekanie psa i świerszcze, jest to całkiem słodka melodia, a ja czuje się strasznie spokojna.
Upał nie odpuszcza po zmroku, nadal powietrze jest ciężkie i nieznośne.
Zastanawiałam się, co w taką pogodę robią wszystkie zagrzebskie komary i komarzyce, bo na pewno nie jest to znakomity czas na polowania.
Podróż przebiegła spokojnie, mnóstwo chmur kłębiło się nad Polską, sytuacja uspokoiła się dopiero w Niemczech. W Monachium byłam całe 15 minut i to biegusiem. Najważniejsze, że ludzie wiedzą, że na ruchomych schodach, których musiała pokonać aż 4 sztuki mijając kolejne pasaże handlowe, stoi się po prawej stronie, bo mamy ruch prawostronny, a lewa strona zostawiona jest dla obiektów szybkich, niemalże rakietowych osiągających 4 Mach`y. Niestety przede mną wyrosła kolejka paszportowa na około 100 osób do jednego stanowiska, a że nie lubię się wpychać na cwaniaka, po krótkich rachunku sumienia poprosiłam wysokiego czarnoskórego, żeby mnie wpuścił bo dokładnie za 7 minut zamykają moją bramkę, uśmiechnął się i wstrzymał kolejkę.
Pan stojący przed nim nie był niestety tak życzliwy.
Lecieliśmy do Zagrzebia nowym Bombardierem, Niemcy się chwalą. Miał tapicerkę w szare kropki. Podróż minęła mi wyjątkowo szybko, nie tylko ze względu na brak postoju w Monachium, ale również z powodu pożeranej przeze mnie lektury Andrea Hiott Garbus. Polecam serdecznie każdemu, któremu motoryzacja nie jest obojętna, interesuje się historią i lubi uszczknąć dla siebie trochę wielkich pasji i marzeń.
Lecąc, zazwyczaj mam nos wlepiony w szybę okna, ale dziś chmury wyjątkowo przetaczały się po niebie, wyglądają całkiem jak wata cukrowa i jestem pewna, że tak właśnie smakują.
Dodatkowo dziś moją uwagę przykuł sam samolot, bo jest to maszyna, co najmniej dziwaczna, ale doskonale przyuczona zasad areodynamiki.
Samoloty interesowały mnie od zawsze, w końcu mieszkałam na lotnisku, ale teraz jak poziom mojej świadomości na temat rzeczy, których jeszcze nie wiem, odrobinę się zwiększył, zastanawiam się nad strukturą skrzydła, jak bardzo musi wychylić się lotka, dlaczego zmiana kąta o 6 stopni drastycznie spowalnia samolot, z czego zrobione są opony, jakie mamy tarcie, jak działa napęd dociskający ramię pneumatyczne do koła, kiedy się ono samo przestaje kręcić po oderwaniu od ziemi i czy samolot sobie coś z tych zasad w ogóle robi, czy przyjął taktykę każdego szanującego się trzmiela i ma to w odwłoku.
Ludzka pamięć jest strasznie zawodna, a na lekcjach matematyki za dużo przysypiałam, albo paraliżował mnie strach przed matematyczką i nie mogłam przypomnieć sobie dokładnie, jak wyglądały te wszystkie zależności, ale dla mnie załadowanej w kadłubie wartość +/- 1 robi drastyczną różnicę.
Zdjęcie jakie jest każdy widzi, lepsze dziś nie będzie.
poniedziałek, 3 czerwca 2013
Last week for now
Właśnie zaczynam ostatni tydzień w Chorwacji, bo już w piątek zacznie się koczowanie na lotniskach, więc uwaga do 16.06 będę gościć w PL.
Chciałabym się z Wami wszystkimi zobaczyć. Na pewno w czwartek będziemy organizować grilla na PP więc chwilka wytchnienia i od pon - pt będę w Poznaniu.
Troszkę szkoda, że wyjeżdżam w tym terminie bo ominie mnie wycieczka na tory.
Chciałabym się z Wami wszystkimi zobaczyć. Na pewno w czwartek będziemy organizować grilla na PP więc chwilka wytchnienia i od pon - pt będę w Poznaniu.
Troszkę szkoda, że wyjeżdżam w tym terminie bo ominie mnie wycieczka na tory.
wtorek, 28 maja 2013
Chorwacki rowerek
Dziś przedstawiam Wam mojego nowego nowego współlokatora.
Mój chorwacki rowerek jedzie jutro ze mną do pracy.
Mój chorwacki rowerek jedzie jutro ze mną do pracy.
poniedziałek, 27 maja 2013
Chorwackie choróbsko
Pogoda nam strasznie kaprysi, mamy ze trzy lokalne burze z grzmotami jakby waliło się niebo na głowę. Troszkę deszczu i później chwila Słońca. Najgorsze jest jednak to, że strasznie nam spadła temperatura.
Przez to złapałam jakieś małe choróbsko i jestem troszkę osłabiona, zatem cały weekend spędziłam w czerwonych skarpetkach w mieszkaniu.
Oglądnęłam mecz, kilka filmów na MGM, poczytałam troszkę o wdrażaniu ECTSów, wysłałam kilka maili i przegadałam kilkanaście godzin na Skypie.
Nie wiem czemu dziś jestem taka zmęczona :)
Na spotkaniu z jedną z firm dostaliśmy lokalny przysmak travarice, tzn alkohol wysokoprocentowy z trawą morską w naczyniach w kształcie żarówki, więc niezła zagrywka marketingowa.
Przez to złapałam jakieś małe choróbsko i jestem troszkę osłabiona, zatem cały weekend spędziłam w czerwonych skarpetkach w mieszkaniu.
Oglądnęłam mecz, kilka filmów na MGM, poczytałam troszkę o wdrażaniu ECTSów, wysłałam kilka maili i przegadałam kilkanaście godzin na Skypie.
Nie wiem czemu dziś jestem taka zmęczona :)
Na spotkaniu z jedną z firm dostaliśmy lokalny przysmak travarice, tzn alkohol wysokoprocentowy z trawą morską w naczyniach w kształcie żarówki, więc niezła zagrywka marketingowa.
piątek, 24 maja 2013
Rab
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dni przepływają mi przez palce.
Nawet nie wiem kiedy a zrobił się piątek wieczór, a ze względu na to, że wyszłam z pracy o 20, a pogoda dziś kaprysi i grymasi, leniuchuje na całego. Chociaż właściwie nie mam na nic innego siły.
Planujemy małą wycieczkę w niedzielę, ale nie wiem co z tego wyniknie ze względu na pogodowe zmienne nastroje.
Co dziennie dzieję się tyle rzeczy, że aż ciężko to wszystko ogarnąć. Ograniczyłam troszkę spacery po mieście i muszę jak najszybciej do tego wrócić. Tym bardziej, że zaczął się czas wzmożonych koncertów i imprez
Piję dużo miodówki i Karlovacko, piekę w piekarniku i sprzątam. Po całym dniu pracy chyba najlepiej odpoczywam przy zmywaniu naczyń.
Praca za to jest chyba najlepsza na świecie, co dziennie nowe wyznania, nowe pytania i dość duża dynamika, o nudzie czy powtarzalnych czynnościach nie ma mowy.
Oprócz tego nie mogę nic złego powiedzieć o Chorwacji i Chorwatach. Oczywiście każdy ma swoje większe lub mniejsze problemy, ale tutaj przy kubku kawy w jednej z osiedlowych kawiarni wszystko staje się jakieś prostsze, a ludzie żyją na zewnątrz.
Ostatnio okryłam też grę w duże kamienne kulę przy której zbiera się raczej starszyzna okolicy i stara się uderzyć, na specjalnie wytyczonym torze kulą w inną kulę. Starszyzna to prawdziwi Jugosłowianie z wąsem i ciemną karnacją.
Inną ciekawą sprawą są wybiegu dla psów i to nie byle jakich, bo wszystkie rasowe i wzorcowe. Niestety w najbliższym sąsiedztwie nie ma żadnego jamnika.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, żeby potwierdzić, że żyje i mam się dobrze.
Wyjechaliśmy z wietrznego Zagrzebia około 20 stopni na wyspę Rab, więc miałam okazję przepłynąć promem, gdzie było ponad 27 stopni.
Obeszliśmy miasteczko, a później wjechaliśmy na punkt widokowy 408 m n.p.m i stąd widać wspaniałą panoramę na wyspy i kontynent.
Nawet nie wiem kiedy a zrobił się piątek wieczór, a ze względu na to, że wyszłam z pracy o 20, a pogoda dziś kaprysi i grymasi, leniuchuje na całego. Chociaż właściwie nie mam na nic innego siły.
Planujemy małą wycieczkę w niedzielę, ale nie wiem co z tego wyniknie ze względu na pogodowe zmienne nastroje.
Co dziennie dzieję się tyle rzeczy, że aż ciężko to wszystko ogarnąć. Ograniczyłam troszkę spacery po mieście i muszę jak najszybciej do tego wrócić. Tym bardziej, że zaczął się czas wzmożonych koncertów i imprez
Piję dużo miodówki i Karlovacko, piekę w piekarniku i sprzątam. Po całym dniu pracy chyba najlepiej odpoczywam przy zmywaniu naczyń.
Praca za to jest chyba najlepsza na świecie, co dziennie nowe wyznania, nowe pytania i dość duża dynamika, o nudzie czy powtarzalnych czynnościach nie ma mowy.
Oprócz tego nie mogę nic złego powiedzieć o Chorwacji i Chorwatach. Oczywiście każdy ma swoje większe lub mniejsze problemy, ale tutaj przy kubku kawy w jednej z osiedlowych kawiarni wszystko staje się jakieś prostsze, a ludzie żyją na zewnątrz.
Ostatnio okryłam też grę w duże kamienne kulę przy której zbiera się raczej starszyzna okolicy i stara się uderzyć, na specjalnie wytyczonym torze kulą w inną kulę. Starszyzna to prawdziwi Jugosłowianie z wąsem i ciemną karnacją.
Inną ciekawą sprawą są wybiegu dla psów i to nie byle jakich, bo wszystkie rasowe i wzorcowe. Niestety w najbliższym sąsiedztwie nie ma żadnego jamnika.
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, żeby potwierdzić, że żyje i mam się dobrze.
Wyjechaliśmy z wietrznego Zagrzebia około 20 stopni na wyspę Rab, więc miałam okazję przepłynąć promem, gdzie było ponad 27 stopni.
Obeszliśmy miasteczko, a później wjechaliśmy na punkt widokowy 408 m n.p.m i stąd widać wspaniałą panoramę na wyspy i kontynent.
poniedziałek, 13 maja 2013
Weekendowo
Weekend minął bardzo szybko. Wydaje mi się, że coraz bardziej przyśpiesza czas, a w szczególności skracają się wolne dni. Chociaż tutaj tak właściwie nie mamy wolnych dni. Pracujemy razem i symulujemy życie razem, więc spotykamy się na wielu płaszczyznach prywatnych i zawodowych.
Staram się, żeby w moim przypadku oba obszary nie kolidowały ze sobą. Poza tym lubię i mogę spędzać trochę czasu w samotności, tym bardziej, że w ciągu dnia jestem bombardowana ludźmi i sprawami do załatwienia.
Z tego powodu, że cała Polska ekipa w sobotę pracowała, ja postanowiłam zrealizować swój muzealny plan.
Muzeum Techniki było otwarte od 9 - 13, więc musiałam się zerwać niemalże o świcie, co nie jest trudnością ze względu na mojego świergolącego przyjaciela, który chyba wybrał sobie mój balkon na poranne amory.
Swoją siedzibę ma tutaj duża chorwacka firma energetyczna KONCAR, zatem ta część ekspozycji jest bogato rozwinięta.
Jest również pokój Tesli i organizowane są tam pokazy dla młodzieży.
Lało jak z cebra więc przeszłam się pieszo do centrum i tam trafiłam do Muzeum Historii Naturalnej z kamieniami, meteorytami, martwymi zwierzętami w formalinie i owadami. Dodatkowo uruchomiona była wystawa żywych jadowitych węży, z którymi się bardzo polubiłam, do tego stopnia, że ludzie prosili, żeby stawała przy szybie terrarium, a one podpełzały i przyglądały się mojej jaskrawej chuście.
Później poszłam zobaczyć obrazy Picassa, przyjechały tutaj na dwa miesiące, ale nie było jamnika, przez co byłam trochę zawiedziona. Na zdjęciach był jedynie kot i hart.
Przestało padać, więc przysiadłam na obiedzie i zadzwonił jeden z współpracowników, że wybierają się na kręgle.
Zawsze jest to super frajda, więc bawiliśmy się całkiem dobrze. Później wpadliśmy do Jazz Cafe, gdzie piłam chyba najlepszą Medice jak do tej pory i dalej do jednego klubu Jabuka, gdzie wyskakałam się na całego przy rockowej muzyce z Depeche Mode i latach 80.
W niedziele za to musiałam obejrzeć zaległe odcinki Gry o tron, ale pogoda nie zachęcała do dalszych aktywności.
Staram się, żeby w moim przypadku oba obszary nie kolidowały ze sobą. Poza tym lubię i mogę spędzać trochę czasu w samotności, tym bardziej, że w ciągu dnia jestem bombardowana ludźmi i sprawami do załatwienia.
Z tego powodu, że cała Polska ekipa w sobotę pracowała, ja postanowiłam zrealizować swój muzealny plan.
Muzeum Techniki było otwarte od 9 - 13, więc musiałam się zerwać niemalże o świcie, co nie jest trudnością ze względu na mojego świergolącego przyjaciela, który chyba wybrał sobie mój balkon na poranne amory.
Swoją siedzibę ma tutaj duża chorwacka firma energetyczna KONCAR, zatem ta część ekspozycji jest bogato rozwinięta.
Jest również pokój Tesli i organizowane są tam pokazy dla młodzieży.
Lało jak z cebra więc przeszłam się pieszo do centrum i tam trafiłam do Muzeum Historii Naturalnej z kamieniami, meteorytami, martwymi zwierzętami w formalinie i owadami. Dodatkowo uruchomiona była wystawa żywych jadowitych węży, z którymi się bardzo polubiłam, do tego stopnia, że ludzie prosili, żeby stawała przy szybie terrarium, a one podpełzały i przyglądały się mojej jaskrawej chuście.
Później poszłam zobaczyć obrazy Picassa, przyjechały tutaj na dwa miesiące, ale nie było jamnika, przez co byłam trochę zawiedziona. Na zdjęciach był jedynie kot i hart.
Przestało padać, więc przysiadłam na obiedzie i zadzwonił jeden z współpracowników, że wybierają się na kręgle.
Zawsze jest to super frajda, więc bawiliśmy się całkiem dobrze. Później wpadliśmy do Jazz Cafe, gdzie piłam chyba najlepszą Medice jak do tej pory i dalej do jednego klubu Jabuka, gdzie wyskakałam się na całego przy rockowej muzyce z Depeche Mode i latach 80.
W niedziele za to musiałam obejrzeć zaległe odcinki Gry o tron, ale pogoda nie zachęcała do dalszych aktywności.
piątek, 10 maja 2013
W eterze
Po długiej nieobecności i ciężkich walkach udało mi się w końcu, założyć internet więc wracam w eter.
Pracy mam bardzo dużo, nie spodziewałam się, że aż tak będą mnie tu męczyć, ale dajemy sobie z Mihovilem radę pierwszorzędnie.
Długi weekend majowy spędziłam na zwiedzaniu wybrzeża, zjechaliśmy Zadar, Trogir i Split, jak się okazało byliśmy całkiem niedaleko najpiękniejszych plaż Chorwacji w rejonie miejscowości Makarska, dlatego następnym razem trzeba obrać kurs na tamte rejony.
Tutaj mój nowy przyjaciel ćmolot i stary przyjaciel Balusiek w Splicie. Marta w Trogirze, jedną nogą w morzu i Marta na jeziorach Plitvickich, próbuje utrzymać Balusiaka.
Poza tym słucham teraz non stop Depeche Mode po tym jak był ich weekend na VH1 i leciały wszystkie hiciory. Poza tym niebawem koncert, więc muszę odświeżyć sobie dyskografię.
Na jutro zapowiadają deszcz, więc Muzeum Techniki jak najbardziej aktualne.
Pracy mam bardzo dużo, nie spodziewałam się, że aż tak będą mnie tu męczyć, ale dajemy sobie z Mihovilem radę pierwszorzędnie.
Długi weekend majowy spędziłam na zwiedzaniu wybrzeża, zjechaliśmy Zadar, Trogir i Split, jak się okazało byliśmy całkiem niedaleko najpiękniejszych plaż Chorwacji w rejonie miejscowości Makarska, dlatego następnym razem trzeba obrać kurs na tamte rejony.
Tutaj mój nowy przyjaciel ćmolot i stary przyjaciel Balusiek w Splicie. Marta w Trogirze, jedną nogą w morzu i Marta na jeziorach Plitvickich, próbuje utrzymać Balusiaka.
Na jutro zapowiadają deszcz, więc Muzeum Techniki jak najbardziej aktualne.
piątek, 26 kwietnia 2013
Dziś, jak w każdy piątek możemy sobie zamówić rybkę, padło na pstrąga z ziemniakami, więc wszystko pięknie.
Pomału wszyscy zbierają się do domu. Pojechały już kolejne osoby, do wtorku zostanie nas jedynie trójka, z czego każdy wybiera się w stronę wybrzeża na długi weekend majowy.
Na szczęście przyjeżdża moja rodzinka więc jakoś mi ten czas upłynie milej, ponoć są tutaj straszne tłumy na majówkę i ciężko się znaleźć wolne miejsce noclegowe, ale to nic zobaczymy w razie czego mamy bazę w Zagrzebiu.
Kolejny szał w pracy zacznie się zapewne dopiero po 6 maja, cieszę się, że sobie troszkę wypocznę i wygrzeję w Słońcu.
Nadal nie mam internetu i nie wiem kiedy będę miała :)
Pomału wszyscy zbierają się do domu. Pojechały już kolejne osoby, do wtorku zostanie nas jedynie trójka, z czego każdy wybiera się w stronę wybrzeża na długi weekend majowy.
Na szczęście przyjeżdża moja rodzinka więc jakoś mi ten czas upłynie milej, ponoć są tutaj straszne tłumy na majówkę i ciężko się znaleźć wolne miejsce noclegowe, ale to nic zobaczymy w razie czego mamy bazę w Zagrzebiu.
Kolejny szał w pracy zacznie się zapewne dopiero po 6 maja, cieszę się, że sobie troszkę wypocznę i wygrzeję w Słońcu.
Nadal nie mam internetu i nie wiem kiedy będę miała :)
czwartek, 25 kwietnia 2013
Gorączki ciąg dalszy
Załamania pogody trwają maksymalnie dwa dni, jest troszkę pochmurnie i od czasu do czasu pada. Większość czasu jednak, mamy 25 stopni. Jest słonecznie i bardzo ciepło.
Rano wychodzą na balkon i jem śniadanie z rozmarynem, dobrze się dogadujemy.
Później idę pieszo do pracy, mam około 4,5 km, albo zabieram się samochodem z resztą polskiej ekipy.
Ogólnie trzymam się krótkich rękawków, nawet rano, czuć, że będziemy mieć kolejny upalny dzień. Chociaż dla Chorwatów nie jest wcale upalnie.
Praca zabiera mi dość dużo czasu, teraz również dochodzi gotowanie i pranie.
Nadal nie mam internetu, więc kontakty są znacznie ograniczone.
Rano wychodzą na balkon i jem śniadanie z rozmarynem, dobrze się dogadujemy.
Później idę pieszo do pracy, mam około 4,5 km, albo zabieram się samochodem z resztą polskiej ekipy.
Ogólnie trzymam się krótkich rękawków, nawet rano, czuć, że będziemy mieć kolejny upalny dzień. Chociaż dla Chorwatów nie jest wcale upalnie.
Praca zabiera mi dość dużo czasu, teraz również dochodzi gotowanie i pranie.
Nadal nie mam internetu, więc kontakty są znacznie ograniczone.
środa, 24 kwietnia 2013
Codzienności
Codzienne życie mnie wciągnęło całkowicie.
W pracy wszystko w porządku nie mam nad internetu i pralka nie odbiera wody.
Dużo spaceruje, zamawiamy sobie obiadki i pijemy piwko po drodze do domku.
Jest super ciepło. Pogoda nas ogólnie tutaj rozpieszcza.
Dziś mamy małą imprezkę z okazji wyjazdu Radka, do domku.
Na weekend nie mam planów ale myślę że gdzieś się wybiorę na wycieczkę nad wodę.
W pracy wszystko w porządku nie mam nad internetu i pralka nie odbiera wody.
Dużo spaceruje, zamawiamy sobie obiadki i pijemy piwko po drodze do domku.
Jest super ciepło. Pogoda nas ogólnie tutaj rozpieszcza.
Dziś mamy małą imprezkę z okazji wyjazdu Radka, do domku.
Na weekend nie mam planów ale myślę że gdzieś się wybiorę na wycieczkę nad wodę.
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Nowe mieszkanko
Nadal nie mamy neciorka, ale doczekałam się numeru telefonu.
Tutaj kilka przerażających fotek najbardziej ohydnych rzeczy jakie widziałam w życiu.



Tak, tak nie mam miski więc wodę z pralki pralki spuszczałam do szuflady z lodówki, ale potrzeba matką wynalazków, a skarpety trzeba mieć wyprane.
Na balkonie zasadziłam sobie rozmaryn i kwiatki, ale myślę, że rozglądnę się za większą ilością ziół. Ogólnie całe mieszkanie pachnie wodą z pralki, którą udało mi się w końcu otworzyć po jakimś nieokreślonym bliżej czasie.
Woda również nie mogła sobie znaleźć ujścia w wannie, przez te tabuny jakiś dziwnych zarośniętych włosów, a w dozowniku proszku, wczoraj unicestwiłam małą cywilizację.
Tak więc weekend oprócz podróży tramwajem i autobusem po Zagrzebiu, spędziłam na doprowadzaniu mieszkania do względnego porządku.
Tutaj kilka przerażających fotek najbardziej ohydnych rzeczy jakie widziałam w życiu.
Tak, tak nie mam miski więc wodę z pralki pralki spuszczałam do szuflady z lodówki, ale potrzeba matką wynalazków, a skarpety trzeba mieć wyprane.
Na balkonie zasadziłam sobie rozmaryn i kwiatki, ale myślę, że rozglądnę się za większą ilością ziół. Ogólnie całe mieszkanie pachnie wodą z pralki, którą udało mi się w końcu otworzyć po jakimś nieokreślonym bliżej czasie.
Woda również nie mogła sobie znaleźć ujścia w wannie, przez te tabuny jakiś dziwnych zarośniętych włosów, a w dozowniku proszku, wczoraj unicestwiłam małą cywilizację.
Tak więc weekend oprócz podróży tramwajem i autobusem po Zagrzebiu, spędziłam na doprowadzaniu mieszkania do względnego porządku.
sobota, 20 kwietnia 2013
Nowe mieszkanko
Ten weekend spędzamy spokojnie.
Poleniuchowałam do 10:00, ale po fali upałów jaka nękała nas w zeszłym tygodniu przyszło ochłodzenie, chmury spowiły góry i pogoda jest dość śpiąca.
Dziś cały dzień przenosiłam swoje rzeczy, została mi największa torba i to by było na tyle. Mam patelnie, garnek, talerze i kubki, więc w miarę jestem zaopatrzona w najważniejsze rzeczy.
W mieszkaniu są dwie pralki, ale żadna z nich nie działa, więc nie mogę na razie zrobić prania, a wypadałoby pomału się nad tym zastanowić.
Postanowiłam się przespać się i już tam i muszę powiedzieć, że jest troszkę smutno w mieszkaniu samemu. Na szczęście jest telewizor i kanały z filmami MGM po angielsku więc mogłam sobie włączyć mimo, że nie ma internetu. Można się go spodziewać w przyszłym tygodniu, więc będę trochę odcięta od świata.
Poleniuchowałam do 10:00, ale po fali upałów jaka nękała nas w zeszłym tygodniu przyszło ochłodzenie, chmury spowiły góry i pogoda jest dość śpiąca.
Dziś cały dzień przenosiłam swoje rzeczy, została mi największa torba i to by było na tyle. Mam patelnie, garnek, talerze i kubki, więc w miarę jestem zaopatrzona w najważniejsze rzeczy.
W mieszkaniu są dwie pralki, ale żadna z nich nie działa, więc nie mogę na razie zrobić prania, a wypadałoby pomału się nad tym zastanowić.
Postanowiłam się przespać się i już tam i muszę powiedzieć, że jest troszkę smutno w mieszkaniu samemu. Na szczęście jest telewizor i kanały z filmami MGM po angielsku więc mogłam sobie włączyć mimo, że nie ma internetu. Można się go spodziewać w przyszłym tygodniu, więc będę trochę odcięta od świata.
piątek, 19 kwietnia 2013
Piąteczek
Dziś wyszykowaliśmy się na ósmą, ale zamiast do biura w ostatniej chwili zostałam przekierowana na 5 m spacer torami. Wróciliśmy o 15:30 czerwoni jak raki, bo mamy pełne Słońce i 25+.
Coś chyba się nam pogoda zmienia bo wszyscy się kiepsko czują, ja jak na razie trzymam się dobrze.
Do Rijeki z Zagrzebia jedzie się około 4h więc szału nie ma, samochodem est o połowę krócej, ale troszkę drożej.
Nie mam na razie planów na weekend, ale chciałaby zobaczyć w Zagrzebiu Muzeum Techniki. Może więc będzie okazja.
Coś chyba się nam pogoda zmienia bo wszyscy się kiepsko czują, ja jak na razie trzymam się dobrze.
Do Rijeki z Zagrzebia jedzie się około 4h więc szału nie ma, samochodem est o połowę krócej, ale troszkę drożej.
Nie mam na razie planów na weekend, ale chciałaby zobaczyć w Zagrzebiu Muzeum Techniki. Może więc będzie okazja.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Rzymskie budowle
Wczoraj byliśmy na inwentaryzacji dwóch stacji, jedna z nich miała stare urządzenia, semafory kształtowe i nowe również, które nie były używane.
Przy okazji zjedliśmy obiad, bo tutaj normalnie chodzi się na obiady i pojechaliśmy na drugą stację, która otoczona była minami.
Pojazd do rozminowywanie wygląda tak i jest zdalnie sterowany. Robi go firma, która tutaj lokalnie produkuje samochody elektryczne, więc jest to może biedna państwo, ale przynajmniej wspierają swój lokalny przemysł.
Oprócz tego objechaliśmy trochę okoliczne miejscowości. Życie toczy się leniwie, wszyscy około 16:00 piją kawę przed domami, widoki niesamowite.
Okazało się również, że mają swój Giewont. Tym razem jest to księciunio, który strzeże okolicy. Przejeżdżając w tunelu książęcej góry, jesteśmy jakieś 70 km od morza i klimat zmienia się całkowicie.
Wczoraj mieliśmy 25 stopni, gorąc niesamowity, tym bardziej, jak się spaceruje po torach, co niektóre blade twarze Słonko już złapało.
Na zdjęciach można zobaczyć rzymską budowle, która została ładnie odrestaurowana i teraz jest mostem. Jeden z członków naszej ekipy, starszy Pan, który jest ekspertem w swoje branży i pochodzi z Karlovaca, pokazał nam swoje miasto, słynne również z wyrabianego tutaj piwka.
Miasto ma układ gwiazdy i otoczone jest przez 4 rzeki, dwie z nich to Kupa i Dobra, z ciekawszych nazw tutejszych.
Kiedyś to była wielka metropolia, wszystkie statki kierujące się nad morze zatrzymywały się tutaj, towary były przerzucane właśnie przez Karlovac, a teraz, zostały zabite dechami zabytkowe okna kamienic. Nie ma pracy, wszyscy uciekają do Zagrzebia.
Wczoraj zresztą w stolicy występowała Beyonce, ładną mają arenę i dobrą komunikacje w tamtej części miasta.
Oprócz tego, że mam odkręconą klimę na maxa, bo jesteśmy w nasłonecznionym akwarium, nie wiem czy Chorwatom się to podoba, bo dla nich to żaden szał temperaturowy, to rozumiem jakieś 70% co mówią, więc już nie ma tajemnic. Troszkę podszkolę słownictwo i już będę ładnie z nimi govoriti.
Podoba mi się tutaj ogólnie, bardzo. Wczoraj spotkałam dwa jamniki, mieszkają tutaj w domku niedaleko. Jeden to bardzo chciał iść ze mną do domu, przypadliśmy sobie do gustu.
Niebawem przenoszę się do mojego własnego mieszkanka, byłam je wczoraj oglądać. Jest większa sypialnia i pokój dzienno-kuchenny z dość dużą łazienką.
Muszę się troszkę urządzić, ale już teraz mogę powiedzieć, że jest bardzo przytulnie, tym bardziej, że sąsiadujemy z szpitalem psychiatrycznym, sławnym na cały kraj.
wtorek, 16 kwietnia 2013
Życie w Chorwacji
Życie w Chorwacji toczy się strasznie szybko. Dość dużo pracujemy, tym bardziej teraz, terminy mamy dość napięte, ale wszystko na razie jest w porząsiu.
Ledwo wyszłam ze spotkania i zdążyłam zjeść drugie śniadanie, to nawarstwiły się kolejne tematy.
Widzę, że mnie od czasu czytacie dzięki Nati za wspaniałe kwiatki z Polski, tutaj już po przebiśniegach, więc w tych roku mnie ominęły.
Zima jednak tutaj też dość długo trzymała i dlatego nie mamy jeszcze truskawek, zazwyczaj o tej porze sezon truskawkowy w pełni. Może nie mieliśmy tutaj takich kosmicznych temperatur, ale dochodziło do -8.
Jest jednak dość zielono dookoła i wiosna tutaj rozkwita szybciej i intensywniej.
Nie wiem czy to tylko złudzenie, ale wydaje mi się, że jest tutaj również jaśniej. Nawet w pochmurne dni, a Zagrzeb witał mnie deszczem, nie było takiej ciemniej kaplicy jak u nas.
Na szczęście na moim ukradzionym dziadkowi Blackberry, wita, mnie uśmiechnięta buźka Malwiny, na drugim telefonie mam Balusiaka, więc poranki są najczęściej dość wesołe.
Jutro najprawdopodobniej jedziemy z naszymi podwykonawcami do Josipdol, małej miejscowości koło Skradnika, mam nadzieję, że będzie równie słonecznie, jak dziś.
Ledwo wyszłam ze spotkania i zdążyłam zjeść drugie śniadanie, to nawarstwiły się kolejne tematy.
Widzę, że mnie od czasu czytacie dzięki Nati za wspaniałe kwiatki z Polski, tutaj już po przebiśniegach, więc w tych roku mnie ominęły.
Zima jednak tutaj też dość długo trzymała i dlatego nie mamy jeszcze truskawek, zazwyczaj o tej porze sezon truskawkowy w pełni. Może nie mieliśmy tutaj takich kosmicznych temperatur, ale dochodziło do -8.
Jest jednak dość zielono dookoła i wiosna tutaj rozkwita szybciej i intensywniej.
Nie wiem czy to tylko złudzenie, ale wydaje mi się, że jest tutaj również jaśniej. Nawet w pochmurne dni, a Zagrzeb witał mnie deszczem, nie było takiej ciemniej kaplicy jak u nas.
Na szczęście na moim ukradzionym dziadkowi Blackberry, wita, mnie uśmiechnięta buźka Malwiny, na drugim telefonie mam Balusiaka, więc poranki są najczęściej dość wesołe.
Jutro najprawdopodobniej jedziemy z naszymi podwykonawcami do Josipdol, małej miejscowości koło Skradnika, mam nadzieję, że będzie równie słonecznie, jak dziś.
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Weekend zdjęciowy
Jak pisałam już wcześniej weekend był pełen wrażeń i nawet nie wiem na bieżąco jak opisać światła w Rijeka i w jaki sposób odbijały się one od tafli wody.
Nie wiem również jak najdokładniej opisać Wenecję.
Ciekawsza historia z miasta na wodzie, miała miejsce w małym sklepiku na jednej z bocznych ulic. Tłum niesamowity, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak wygląda to w sezonie, kłębił się na placach i w pałacu. Jako, że lubię się gubić, przeszłam w boczne uliczki i oglądałam mieszkalną Wenecję z targiem rybnym i wywieszonym praniem w ciasnej uliczce.
Nie ma nic lepszego od tego.
Musiałam kupić wyrób ze szła weneckiego, a co najlepiej wygląda w każdej postaci, oczywiście, czarny jamnik. Nie trzeba było szukać długo każdy zna jamnika, jeden nawet szczekał sobie wesoło w przystani gondoli.
W małym sklepiku siedział duży pan, w okularach na sznurku, na który składały się drobne kulki ze szkła. Czy trzeba mówić coś więcej, jaki przytrafił mi się świetny facet.
Siedział w centralnym punkcie sklepu wśród swoich wszystkich wyrobów ze szkła i rozciągał kolejne maleńkie arcydzieło z małego czarnego szklanego walca.
Tak oto za 3 € stałam się szczęśliwą posiadaczką jamniorcia. Kolejny do kolekcji, ale z miłą chęcią zabrałabym ten wieszaczek do okularów.
Nie wiem również jak najdokładniej opisać Wenecję.
Ciekawsza historia z miasta na wodzie, miała miejsce w małym sklepiku na jednej z bocznych ulic. Tłum niesamowity, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak wygląda to w sezonie, kłębił się na placach i w pałacu. Jako, że lubię się gubić, przeszłam w boczne uliczki i oglądałam mieszkalną Wenecję z targiem rybnym i wywieszonym praniem w ciasnej uliczce.
Nie ma nic lepszego od tego.
Musiałam kupić wyrób ze szła weneckiego, a co najlepiej wygląda w każdej postaci, oczywiście, czarny jamnik. Nie trzeba było szukać długo każdy zna jamnika, jeden nawet szczekał sobie wesoło w przystani gondoli.
W małym sklepiku siedział duży pan, w okularach na sznurku, na który składały się drobne kulki ze szkła. Czy trzeba mówić coś więcej, jaki przytrafił mi się świetny facet.
Siedział w centralnym punkcie sklepu wśród swoich wszystkich wyrobów ze szkła i rozciągał kolejne maleńkie arcydzieło z małego czarnego szklanego walca.
Tak oto za 3 € stałam się szczęśliwą posiadaczką jamniorcia. Kolejny do kolekcji, ale z miłą chęcią zabrałabym ten wieszaczek do okularów.
Weekend 1
W sobotę rano wybraliśmy się przez "zamek Drakuli" w Postojnie na Słoweni do Wenecji, miasto i wszystko po drodze było wspaniałe. W życiu nie widziałam czegoś takiego.
Widok z wybrzeża na Alpy rzuca na kolana. Spaliśmy w Jesolo 100 m od Adriatyku.
Rano wracaliśmy przez Trieste, stacjonowały tam wojska podczas II Wojny Światowej, Rovinj i nocną Rijeke do Zagrzebia.
Wydaje mi się, że byłam na tygodniowych wakacjach. A te widoki, przy wspaniałej pogodzie około 25 stopni, to chyba wcale nie nadają się do opisania.
Widok z wybrzeża na Alpy rzuca na kolana. Spaliśmy w Jesolo 100 m od Adriatyku.
Rano wracaliśmy przez Trieste, stacjonowały tam wojska podczas II Wojny Światowej, Rovinj i nocną Rijeke do Zagrzebia.
Wydaje mi się, że byłam na tygodniowych wakacjach. A te widoki, przy wspaniałej pogodzie około 25 stopni, to chyba wcale nie nadają się do opisania.
piątek, 12 kwietnia 2013
Sava
Troszkę Savy wczorajszej jeszcze. Dziś na obiad jemy Skuse, czyli makrelę, "rybę z rzeki", jak przetłumaczyła Iva, chociaż wcale nią nie jest, ale jest tutaj super pyszna. Kupiłam też Ajvar czyli taką mielonkę bakłażana i pomidorów, a co do pomidorów, to nie jadłam nigdy smaczniejszych i tak pomidorowych pomidorów.
czwartek, 11 kwietnia 2013
Kąpiele błotne
Dziś ciąg dalszy wypraw. Udało mi się w końcu dojść nad Savę, bardzo ładnie utrzymana rzeka o super czystej, turkusowej wodzie, wygląda na prawdę zjawisko, przy zachodzącym Słońcu, pomijając fakt, że wszędzie, nawet w centrum miasta mamy lokalne wysypiska śmieci. W drodze powrotnej zboczyłam z głównej drogi, gdzie huczało mnóstwo tirów z rejestracjami SLO i poszłam wzdłuż terenów zielonych z jeziorkami.
Okazało się że to tak zwane wcześniej szachty, jak w Poznaniu i na tym terenie wydobywają materiał wykorzystywany do budowy cegieł.
Jeśli myślicie, że u nas jest syf to patrzcie na to:
Można tutaj umeblować mieszkanie, przyłączyć kanalizacje i nieźle na tym wyjść. Tutaj nawet żonkile muszą walczyć o kawałek miejsca.
Tam przy tych cegielniach na częściej uczęszczanych trasach, ziemia była pomarańczowa i błotnista na tyle, że lepiej, żeby moja Mama nie widziała zdjęcia buta. Było już za późno zanim się zorientowałam w co wdepnęłam, a pierwsza zasada turysty nie wracaj się jeśli jesteś za daleko.
Spotkałam się z odnogą Savy, nazwaną smródką, chociaż wcale nią nie była, jeśli przymknąć oko na plastiki, woda była dość czysta.
Okazało, się że to ta sama smródka, która przepływa niedaleko nas, więc kolejne ważny punkt lokalizacyjny. Tam spotkałam pana wędkarza na rowerze. Na wczorajszej imprezce jadłam Skusze, czyli makrele, która nie smakowała jak makrela wcale, a była pyszna, prosto z rzeki z ośćmi i całym osprzętem.
Mieliśmy więc o czym rozmawiać, a moje rozmówki polsko-chorwackie też mi się w końcu przydały.
Z rzeczki wyszłam prosto na tą ulicę, na której chciałam się znaleźć.
Do Zagrzebskich zwierząt można doliczyć kaczorki, nietoperza, nawet udało mi się zrobić mu zdjęcie i czapla.
Minęłam szpital i znalazłam ładny drewniany domek i fabrykę części do renówek. Był tam płotek na którym mogłam pstryknąć sobie foteczkę:
Dalej przeszłam wzdłuż osiedli. Domki wyglądają tak i są troszkę jakby przyklejone do siebie. Jeszcze na uwagę zasługiwała super furka.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



